piątek, 24 kwietnia 2015

Beziki


Po ostatnim tiramisu zostało mi sporo białek. Jedyna myśl - będą beziki :) Kocham bezę, więc nie wyobrażam sobie innej opcji ;) Ale chciało mi się też cytryny, więc powstały szybkie beziki cytrynowe, które są jednocześnie orzeźwiające i mniej słodkie niż tradycyjne bezy. Przy okazji wypróbowałam mój nowy pistolet do kremów. Oczywiście nieodzownym pomocnikiem kuchennym było moje Dziecko, które co chwilę wołało "ja Ci pomogę Mamuniu" - więc jak tu nie skorzystać z pomocy? ;)

Zmodyfikowałam nieco przepis z Moich Wypieków i wyszedł mi następujący.

Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 70 - 80 minut
Suszenie w piekarniku: ok. 60 minut
Całość: ok. 150 minut (ok. 2,5 godz.)

Będą potrzebne:
  • 9 białek,
  • 540 g drobnego cukru,
  • świeży sok z 2 cytryn,
  • 3 łyżeczki mąki ziemniaczanej,
  • szczypta soli.
Z takich proporcji wychodzą 3 blachy bezików.

Zabieram się do działania :)

Jak zwykle zaczynam od włączenia piekarnika - ustawiam termoobieg i 120C.

Teraz beziki:

Ubijam białka mikserem na najwyższych obrotach, dodaję szczyptę soli. Ubijam, aż pianka będzie bialutka, gładka i sztywna. Przeprowadzam test - odwracam miskę do góry nogami: jeżeli piana nie spływa, to jest gotowa :) Do miski po trochu dodaję cukier i dalej miksuję na wysokich obrotach. Potem znów trochę cukru i miksuję. Ważne, by cukier dodawać małymi partiami, a nie na raz, żeby piana się nie zważyła, bo trzeba będzie wszystko rozpocząć od początku. Cukier powinien się dobrze rozpuścić w tej pianie i dzięki temu będzie ona gładka i błyszcząca. Dodaję teraz skrobię / mąkę ziemniaczaną i dalej ubijam. A na koniec wlewam sok z cytryny i znów ubijam.

Dwie blachy wykładam papierem. Krem bezowy przekładam łyżeczką do pistoletu cukierniczego z końcówką z gwiazdką i zaczynam wyciskać beziki: 3 strzały na 1 bezę. Trzeba pamiętać, by zachować więcej miejsca pomiędzy bezami, gdyż w cieple będą nieco rosły wszerz i do góry. Pozostały krem chowam do lodówki, gdyż będzie to kolejna porcja bezów, które zrobimy później.

Obie blachy wkładam do nagrzanego do 120C piekarnika: jedną blachę na 2 poziomie, a drugą blachę na 5 poziomie (mam 5). Chodzi o to, by zachować odległość między blachami, by nie były położone tuż nad / pod sobą, gdyż wtedy bezy się spalą. Należy dać bezom dostęp do ciepła, gdyż one lubią się prażyć ;) Podczas pieczenia należy sprawdzić kolor bezów - powinny być śnieżnobiałe. Jeśli zaczynają brązowieć, należy obniżyć nieco temperaturę i wydłużyć czas pieczenia.


Po upływie ok. 70 - 80 minut wyłączam piekarnik, ale bezów jeszcze nie wyjmuję, tylko zostawiam je tam, aby wyschły jeszcze przez około godzinę. Jeżeli wyjmę od razu z piekarnika, szybko złapią wilgoć i będą miękkie. A bezy mają być suche, kruche i lekko piankowe w środku.

Wysuszone bezy od razu podaję na stół - znikają ekspresowo, gdyż nie są tak słodkie, a do tego lekko kwaskawe dzięki cytrynie :) Mniam!


Jak ktoś lubi, można dodatkowo przygotować krem i poprzekładać bezy kremem, np. z serka mascarpone.

Z pozostałym kremem bezowym, który wcześniej włożyłam do lodówki, postępuję dokładnie tak samo.

Smacznego!


piątek, 17 kwietnia 2015

Poszewki na jaśki dla dzieci DIY

Jakiś czas temu pewna znajoma, widząc moją dziecięcą pufę, spytała mnie, czy szyję również inne rzeczy dla dzieci. Odpowiedziałam jej, że oczywiście - pufa powstała z potrzeby chwili, ale nie ma problemu, żebym uszyła coś innego. Powiedziała, że często bywają u niej wnuki i chciałaby mieć coś nowego dla nich. Zaproponowała mi, bym uszyła jej dwie dekoracyjne poszewki na jaśki. Zgodziłam się. 

Rozmawiałyśmy o projekcie. Miało to być coś, co łączyłoby użyteczne z zabawą. Jedna miała być dla chłopca, druga dla dziewczynki. Poszperałam więc w materiałach, połaziłam też po sklepach z używaną odzieżą - tam również można trafić ciekawe materiały do wykorzystania przy różnych robótkach.

Od słowa do słowa i powstały oto takie poszewki:



Do wykonania aplikacji użyłam m.in. kolorowego filcu i materiałów różnej faktury. Jako ciekawostka powiem, że w samochodzie są otwierane drzwi, które trzymają się na zatrzaski, a w słoneczku promyki to motki muliny. 

W planach mam jeszcze kilka poszewek dla mojego Dziecka, więc na pewno zamieszczę już gotowe w osobnym poście ;)




 

czwartek, 9 kwietnia 2015

Zapiekanka warzywna "Coś z niczego"

Tak ją nazwałam, bo w lodówce zostały resztki warzyw i kawałek mięsa, a trzeba było zrobić coś na obiad ;) Pomyślałam sobie o zapiekance. Poszperałam więc troszkę w necie, co można by zrobić z warzyw, co miałoby ręce i nogi, a jednocześnie byłoby syte i zdrowe. Z wielu przepisów, jakie miałam przed oczami, udało mi się stworzyć taką oto zapiekankę. Robi się ja bardzo szybko, a smakuje wyśmienicie :)

A jako że jestem zwolenniczką gotowania obiadów na 2 dni - oszczędność czasu w kuchni ;) - poniżej przedstawiam przepis powiększony: 2-dniowy dla 2 osób lub 1-dniowy dla 4 osób ;) Przy wersji 2-dniowej wystarczy drugiego dnia podgrzać zapiekankę przez ok. 15 minut w piekarniku nagrzanym do 170C.

POLECAM!

Będą potrzebne następujące składniki:
  • 1 brokuł,
  • 1 duża marchewka,
  • 3 duże ziemniaki,
  • pół czerwonej papryki,
  • 2 kotlety wieprzowe,
  • 1 mała cebula,
  • 2 ząbki czosnku,
  • 2 duże pomidory,
  • 5 plasterków sera żółtego,
  • 100 g gęstego jogurtu greckiego,
  • oliwa / olej,
  • przyprawy: sól, pieprz, łyżka stołowa imbiru,
  • duże naczynie żaroodporne.
Czas przygotowania: 20 minut.
Czas pieczenia: 25 minut.
Całość: ok. 45 minut.

Najpierw włączam piekarnik na 170C. W tym czasie zabieram się za przygotowanie warzyw i mięsa.

Przygotowanie warzyw:

1) W jednym garnku gotuję ziemniaki w mundurkach w osolonej wodzie przez 15 minut. Następnie wyjmuję je z wody i odstawiam na osobny talerz do ostudzenia.
2) W czasie, gdy gotują się ziemniaki, w drugim garnku gotuję wodę na wrzątek, żeby móc blanszować brokuł i marchewkę. 
3) Brokuł i marchewkę myję pod bieżącą wodą. Różyczki kroję na mniejsze kawałki, a główny "pień" można wyrzucić lub obrać z liści, pokroić w kosteczkę ok. 1-2 cm i ugotować w osobnym garnuszku ok. 10 minut, gdyż ta część brokuła dłużej się gotuje. Marchewkę obieram i kroję w talarki grubości ok. 5 mm. 
4) Blanszuję brokuł - wkładam kawałki brokuła do wrzątku i gotuję 5 minut. Po tym czasie wyciągam warzywa na sitko i odstawiam do ostudzenia.
5) W tej samej wodzie blanszuję marchewkę - wkładam talarki na 5 minut, a następnie wyciągam na sitko do ostudzenia.
6) Ugotowane ziemniaki obieram ze skórki i kroję w talarki.
7) Czerwoną paprykę kroję na małą kostkę ok. 1-2 cm. 
8) Kotlety kroję w drobną kostkę i podsmażam na rozgrzanej patelni na oliwie aż mięso straci swą czerwoną barwę. Mięso doprawiam solą, pieprzem i imbirem. W tym samym czasie drobno kroję cebulę i czosnek i dorzucam do mięsa. Całość smażę ze sobą jeszcze przez ok. 5 minut.
9) Naczynie żaroodporne smaruję oliwą. Na jej dno wykładam talarki z ziemniaków, posypuję solą i pieprzem. Następnie rozsypuję talarki z marchewki i znów posypuję solą i pieprzem. Następnie posypuję czerwoną paprykę, dorzucam mięso z cebulą i czosnkiem, a na koniec wykładam brokuł. Posypuję solą i pieprzem.
10) Umyte pod bieżącą wodą pomidory kroję w plasterki, które układam na brokuły.



Teraz czas na sos:

1) Ser żółty ścieram na tarce na dużych oczkach.
2) Jogurt grecki przekładam do miski, dodaję jajka i 3 łyżki startego żółtego sera. Dodaję trochę soli i pieprzu.
3) Tak przygotowanym sosem polewam warzywa.



Pieczenie:

Zapiekankę wkładam do piekarnika nagrzanego do 170C i piekę 25 minut, a dodatkowo 5 minut przed końcem posypuję zapiekankę pozostałym serem żółtym i jeszcze dopiekam :)

Uwaga: jeżeli masz termoobieg, czas pieczenia należy skrócić o ok. 5 minut.

Gotową zapiekankę od razu podajemy. Można polać ketchupem, jeśli ktoś lubi ;)

Życzę smacznego!


sobota, 4 kwietnia 2015

Worko-plecak DIY

Kiedyś, jeszcze w okresie podstawówki (chyba jakoś w okolicy 7-8 klasy), weszła na rynek moda na różnego rodzaju kolorowe plecaki. Bardzo popularne były plecaki ze sklepów indyjskich, które też były na topie w tamtym czasie. Ponieważ takie plecaki były drogie (bo taka moda), to pomyślałam sobie, że sama sobie uszyję podobny. 


Miałam jakieś materiały, różnokolorowe. Postanowiłam połączyć technikę patchworkową z gładkim materiałem, tak na oko pół na pół. Uszyłam go na bazie koła. Z materiału, który moja mama trzymały na piżamy, uszyłam wnętrze worka. Za szelki posłużyła mi taśma, którą do dziś się stosuje jako paski do spodni lub jako szelki, zwłaszcza przy plecakach dziecięcych. Dzięki temu, że uszyłam go z naturalnych materiałów, mogłam go w całości prać w pralce z innymi ubraniami.

Powiem tak - ten worko-plecak (worek) służył mi dzielnie przez wiele lat jako szkolny plecak, worek na treningi, czy worek na wycieczki. Dotknął go również ząb czasu i promyki słońca ;) , ale i tak uważam, że trzyma się nieźle :) Dziś, gdybym miała uszyć go pierwszy raz, wzięłabym pod uwagę inny dobór materiałów, czy kolorów, ale wtedy... Wtedy liczyła się fantazja, kolory i to, że zrobiłam go sama, bez żadnego wykroju :D

A oto on w całej swojej krasie: