Po ostatnim tiramisu zostało mi sporo białek. Jedyna myśl - będą beziki :) Kocham bezę, więc nie wyobrażam sobie innej opcji ;) Ale chciało mi się też cytryny, więc powstały szybkie beziki cytrynowe, które są jednocześnie orzeźwiające i mniej słodkie niż tradycyjne bezy. Przy okazji wypróbowałam mój nowy pistolet do kremów. Oczywiście nieodzownym pomocnikiem kuchennym było moje Dziecko, które co chwilę wołało "ja Ci pomogę Mamuniu" - więc jak tu nie skorzystać z pomocy? ;)
Zmodyfikowałam nieco przepis z Moich Wypieków i wyszedł mi następujący.
Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 70 - 80 minut
Suszenie w piekarniku: ok. 60 minut
Całość: ok. 150 minut (ok. 2,5 godz.)
Będą potrzebne:
- 9 białek,
- 540 g drobnego cukru,
- świeży sok z 2 cytryn,
- 3 łyżeczki mąki ziemniaczanej,
- szczypta soli.
Zabieram się do działania :)
Jak zwykle zaczynam od włączenia piekarnika - ustawiam termoobieg i 120C.
Teraz beziki:
Ubijam białka mikserem na najwyższych obrotach, dodaję szczyptę soli. Ubijam, aż pianka będzie bialutka, gładka i sztywna. Przeprowadzam test - odwracam miskę do góry nogami: jeżeli piana nie spływa, to jest gotowa :) Do miski po trochu dodaję cukier i dalej miksuję na wysokich obrotach. Potem znów trochę cukru i miksuję. Ważne, by cukier dodawać małymi partiami, a nie na raz, żeby piana się nie zważyła, bo trzeba będzie wszystko rozpocząć od początku. Cukier powinien się dobrze rozpuścić w tej pianie i dzięki temu będzie ona gładka i błyszcząca. Dodaję teraz skrobię / mąkę ziemniaczaną i dalej ubijam. A na koniec wlewam sok z cytryny i znów ubijam.
Dwie blachy wykładam papierem. Krem bezowy przekładam łyżeczką do pistoletu cukierniczego z końcówką z gwiazdką i zaczynam wyciskać beziki: 3 strzały na 1 bezę. Trzeba pamiętać, by zachować więcej miejsca pomiędzy bezami, gdyż w cieple będą nieco rosły wszerz i do góry. Pozostały krem chowam do lodówki, gdyż będzie to kolejna porcja bezów, które zrobimy później.
Obie blachy wkładam do nagrzanego do 120C piekarnika: jedną blachę na 2 poziomie, a drugą blachę na 5 poziomie (mam 5). Chodzi o to, by zachować odległość między blachami, by nie były położone tuż nad / pod sobą, gdyż wtedy bezy się spalą. Należy dać bezom dostęp do ciepła, gdyż one lubią się prażyć ;) Podczas pieczenia należy sprawdzić kolor bezów - powinny być śnieżnobiałe. Jeśli zaczynają brązowieć, należy obniżyć nieco temperaturę i wydłużyć czas pieczenia.
Po upływie ok. 70 - 80 minut wyłączam piekarnik, ale bezów jeszcze nie wyjmuję, tylko zostawiam je tam, aby wyschły jeszcze przez około godzinę. Jeżeli wyjmę od razu z piekarnika, szybko złapią wilgoć i będą miękkie. A bezy mają być suche, kruche i lekko piankowe w środku.
Wysuszone bezy od razu podaję na stół - znikają ekspresowo, gdyż nie są tak słodkie, a do tego lekko kwaskawe dzięki cytrynie :) Mniam!
Jak ktoś lubi, można dodatkowo przygotować krem i poprzekładać bezy kremem, np. z serka mascarpone.
Z pozostałym kremem bezowym, który wcześniej włożyłam do lodówki, postępuję dokładnie tak samo.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz